Nie mam pojęcia jak to w realu działa..

Jako, że jest po premierze terenowej Merkavy, mogę otworzyć wątek.
Po pierwsze jestem mega zajarany, że skryte marzenie w postaci Rydwanu w skali 1:16 się spełniło. Dla mnie osobiście nie ma bardziej kozackiego czołgu niż Merkava IVM. Abramsy i Leopardy są spoko, Tygrysy i Patery mają swój klimat, ale Merkava ma po prostu TO coś. Nawet moja Żona będąc ze mną w Saumur była pod wrażeniem tego wozu -tyle że w wersji MK 1. Z tego powodu nie było żadnych przeciwskazań do zakupu modelu Hoobena.
A teraz opis tego, co niektórzy zbesztali posiłkując się jedną opinią kolesia z zagranicznego forum.
Pytaliście w Bobrownikach o cenę Merkavy Hoobena. Sprawdziłem konto i zapłaciłem za nią nieco ponad 2 600 zł. Co za to otrzymałem?
Całość modelu osadzona jest na metalowej wannie. Nie jest ona jakaś gruba i ciężka jak w Taigenie, ale twarda na tyle, że wiercenie w niej wiązało się z nie lada wysiłkiem, długim czasem i cierpliwością. Napęd stanowią przekładnie (chyba metalowe) widoczne na zdjęciu poniżej. To co było dla mnie szokiem, to cichość ich pracy i płynność poruszania się czołgu. Ci co byli w Bobrownikach -widzieli. Oś napędowa pracuje na łożysku osadzonym w wannie. Zawieszenie oparte jest na wahaczach ze sprężynami. Odpowiadam -jak w prawdziwej Merkavie. Szerzej o tym napiszę w kolejnych postach. Każdy wahacz siedzi na DWÓCH łożyskach w gnieździe dokręcanym trzema śrubami do wanny. I to był dla mnie szok. Koła siedzą na wahaczach poprzez dwie metalowe tuleje ślizgowe.
No i kwestia słynnych urywających się wahaczy w tym egzemplarzu Ricza Dżonsona z zagranicznego forum..
Wahacze zrobione są z drukowanego materiału. Ich problemem jest wąski profil w miejscu gdzie wychodzi oś do koła. Hooben zrobił taki wymiar tego elementu jaki jest w prawdziwym czołgu. I faktycznie jeżeli rozpędzi się model na maksa i zacznie się skakać po terenie, to któryś element uderzając o ogranicznik ugięcia może nie wytrzymać i pęknąć. Bardziej więc widzę tu sposób użytkowania jako winowajcę, a nie totalną beznadziejność wypustu chińskiej firmy. Ja u siebie planuję delikatnie wzmocnić to miejsce w wahaczach, ale bardziej będzie to mnie uspokajać, niż realnie zabezpieczać model przed uszkodzeniem, bo ja nie traktuję swoich modeli
Gąsienice z nylonu. Szkoda, że nie metal, ale cóż. Może Heng Long wypuści swoją wersję tego czołgu i będzie można dokonać stosownych przeszczepów metalowej trakcji jak już pojawi się pierdyliard dodatków
W kadłubie jest też niezbyt głośna i fajnie działająca dymiarka.
Idźmy dalej. Mechanika wieży. Kolejne zaskoczenia. Recoil na serwie (!!). Mechanizm podnoszenia armaty i recoil złożone w mechanizm podobny do tych taigenowskich mechanizmów dostępnych jako „upgrade” do modeli wszelakich. Fajnie to wszystko działa.
A na koniec łyżka dziegciu. Na zdjęciach reklamowych można było dostrzec gdzieniegdzie ślady druku 3D na większych i średnich elementach. Spodziewałem się zatem drukowanego modelu. I tu zaskoczenie nieco na minus. Największe elementy, ale i te nieco bardziej delikatne (typu kosze transportowe) zostały wykonane z żywicy wtryskiwanej do drukowanych form. Stąd ślady po druku i wskazywana przez pana Ricza Dżonsona kruchość kadłuba. Mój także jest uszkodzony w jednym miejscu z przodu.
Taka technika wykonania pozwoliła Hoobenowi zawalczyć o detal, bo pod tym kątem model jest absolutnie niesamowity. Ktoś naprawdę zdolny im to wszystko narysował. Potem chińskie główki wymyśliły obcięcie kosztów wykonania przez wykonanie modelu żywicznego. Z drugiej jednak strony widzę że Carson i OKMO też robią swoje unikaty z żywicy. Może taki trend?
No i co na podsumowanie? Warto czy nie warto?
Powoli w głowie kształtuje mi się co chciałbym zrobić z tym modelem i do jakiego stanu wewnętrznego i zewnętrznego go doprowadzić. Ale o tym w kolejnych postach.
Na koniec kilka zdjęć z Bobrownik i stan aktualny przygotowujący wannę do wprowadzenia kilku ulepszeń. Na koniec kilka zdjęć prawdziwej MERKAVY SIMAN ARBA M (czyli Mk. IV M )
Nie wiem komu chciało się przeczytać całość, ale chciałem to dla Was wszystko opisać, bo kontrowersji było sporo.

p.s. 1 W wątku będę chciał Wam nieco przybliżać pewne rozwiązania konstrukcyjne, które wyróżniają Merkavy od innych czołgów.
p.s. 2 Pytaliście po co Mery ma te rogi z przodu. Na ostatnim zdjęciu widać, że wokół nich jest zapięty gruby łańcuch. W przypadku awarii, uszkodzenia czołgu wóz może być szybko ewakuowany przez buldożer D9 widoczny w tle. Zakłada on wtedy ten "hak" widoczny z tyłu za owe łańcuchy i heja do bezpiecznego miejsca.

Shalom!!